Nie wiem jak Ty, ale ja mam już za sobą całkiem sporo poradników, które pokazują, jak AI może napisać post na Linkedin albo wymyślić slogan reklamowy szybciej niż my zdążymy wypić kawę. I nie ma nic dziwnego w tym, że większość z nas traktuje sztuczną inteligencję jak cyfrowego pomocnika do szybkich tematów – odpisz na maila, wygeneruj insight, popraw przecinki. Ale czasem warto dorzucić do tego… odrobinę zabawy, luzu i kreatywnego szaleństwa.
Bo AI to nie tylko narzędzie do „ogarniania rzeczy”, ale też genialny partner do wymyślania, kombinowania i testowania totalnie nieoczywistych pomysłów. I właśnie o tym jest ten tekst. Pokażę Ci, jak można wykorzystać AI w marketingu w sposób nieoczywisty, czasem absurdalny, a czasem – bardzo, bardzo pomocny. Zaczynajmy!
1. Tworzenie antyprzykładów, czyli „zrób to źle, proszę”
Zazwyczaj prosimy AI, żeby coś poprawiło, skróciło i upiększyło. Ale czasem warto… poprosić o totalną katastrofę. Serio – spróbuj powiedzieć AI: „napisz najgorsze hasło reklamowe świata” albo „stwórz tekst maila, po którym nikt nie kliknie”. Efekt? Prawdziwa perełka absurdu. I właśnie o to chodzi!
Bo taki antyprzykład to świetny punkt wyjścia do rozmowy: co tu nie działa, dlaczego brzmi to jak prezentacja z 2008 r. i czemu to hasło przypomina slogan z telezakupów. Taka forma odwrotnego myślenia naprawdę pomaga – rozładowuje napięcie, pokazuje, gdzie przebiega granica i często prowadzi do znacznie lepszych pomysłów.
To świetna technika na warsztaty, szkolenia, burze mózgów – zwłaszcza kiedy zespół utknął w bezpiecznych schematach albo brief jest tak ogólny, że nic nie przychodzi do głowy. Wygenerowanie kilku tragicznych wersji pozwala spojrzeć na temat z dystansu, wyśmiać to, czego i tak nikt nie odważyłby się zaproponować, a potem wymyślić coś naprawdę dobrego. A przy okazji – będzie trochę śmiechu. A śmiech, jak wiadomo, w agencji zawsze jest na wagę złota. 😉
2. Rozmowa z klientem, zanim jeszcze zostanie klientem
Są briefy, w których wszystko gra – persony zbudowane, komunikacja dopieszczona, wiadomo, co i do kogo. A potem przychodzi rzeczywistość i okazuje się, że trzeba rozmawiać z ludźmi, którzy widzą markę zupełnie inaczej, mają swoje pytania, wątpliwości albo zwyczajnie nie łapią naszego marketingowego flow.
I tu właśnie AI może się wykazać – bo wystarczy jedno dobrze sformułowane pytanie, żeby sztuczna inteligencja wcieliła się w przeróżne typy odbiorców – od osoby, która dopiero pierwszy raz styka się z produktem, po taką, która szuka szczegółów technicznych i dopyta o wszystko. Możesz przećwiczyć rozmowę z kimś, kto nie rozumie skrótów z prezentacji, zadaje trudne pytania lub potrzebuje więcej konkretów.
To naprawdę fajny sposób, żeby sprawdzić, jak Twoja komunikacja działa w praktyce – zanim pokażesz ją światu. Możesz przetestować różne reakcje, pytania, wątpliwości, i to bez stresu, bez wpadek, bez krzywych spojrzeń na spotkaniu z klientem. Po prostu – na spokojnie, w kontrolowanych warunkach.
A przy okazji uczysz się patrzeć na swój przekaz oczami innych. I o to w tym całym marketingu chodzi, prawda?
3. Ulubiony prompt w dziale digital: „NAPISZ TO ŁADNIEJ”
W dziale digital Agencji Maciaszczyk to absolutny klasyk. Serio – gdybyśmy mieli stworzyć własną księgę promptów, ten byłby na okładce. „Napisz to ładniej” to nasze uniwersalne zaklęcie, które działa na wszystko: od maila do klienta, przez opis w prezentacji, aż po treść posta, który jest po prostu zbyt suchy.
Zresztą – u nas nawet ChatGPT ma imię. Mówimy na niego Czarek, bo jakoś tak brzmi to bardziej po ludzku. I kiedy pada hasło „dajcie to Czarkowi, niech napisze to ładniej”, wiadomo, że chodzi o szybki lifting tekstu. Czasem nie trzeba kombinować, wystarczy wrzucić surowy tekst do AI i poprosić, żeby zrobił z niego coś bardziej naturalnego, przyjemnego w odbiorze, z ludzkim tonem. I nagle zdanie, które brzmiało jak wyciąg z regulaminu banku, staje się miłe, lekkie i w punkt.
Ten prompt przydaje się szczególnie wtedy, kiedy oczy już nie widzą, a deadline depcze Ci po piętach. Bo „ładniej” to nie znaczy przekombinowanie – to znaczy klarowniej, czytelniej i po prostu lepiej!
4. Research bez bólu głowy – dzięki notebook.lm
Są takie dni, kiedy trzeba szybko ogarnąć temat, o którym wiesz niewiele, a klient chce wszystko: insighty, liczby, trendy, cytaty i najlepiej jeszcze rekomendacje działań na Q3. No i wtedy wchodzi notebook.lm – cały na biało.
To narzędzie od Google AI, które pozwala wrzucić pliki (PDF-y, briefy, raporty, linki, transkrypcje, notatki z calla), a potem zadawać pytania i prowadzić rozmowę z modelem, który wszystko to „przeczytał” za Ciebie. I najlepsza wiadomość? Notebook.lm już działa po polsku. Możesz pisać swoimi słowami, bez kombinowania ze składnią. Narzędzie rozumie, co chcesz wiedzieć – i potrafi to wyciągnąć z Twoich własnych materiałów. Szybko, konkretnie, bez scrollowania przez 37 stron PDF-a, żeby znaleźć ten jeden wykres.
5. Burza mózgów, gdy w głowie… absolutna cisza
Znasz to uczucie, kiedy brief leży przed Tobą, ekran świeci pustym dokumentem, a Ty siedzisz i próbujesz wymyślić coś genialnego… i nic? No właśnie. My też. Dlatego odpalamy Czarka (czyli naszego firmowego Chata GPT) i mówimy wprost: „pomóż!”.
AI nie zastąpi Cię w kreatywności, ale może podrzucić skojarzenia, tropy, dziwne pomysły, na które normalnie byś nie wpadł. Czasem rzuci hasłem, które samo w sobie jest średnie, ale zapali Ci w głowie iskrę i nagle masz gotowy koncept. Można poprosić o inspiracje w stylu: „daj 10 pomysłów na reklamę śrubek, jakby to był zwiastun filmu akcji” albo możesz po prostu powiedzieć: „wrzuć coś, bo naprawdę nie mam siły myśleć” – i zobaczyć, co z tego wyjdzie.
Czarek nie ma złych dni. I choć czasem zdarza mu się rzucić czymś dziwnym, to właśnie dlatego go lubimy. Bo lepszy AI w ręku niż dziesięć zakładek w Chrome!
6. Tłumaczenie briefu z korpomowy na język ludzki
Bywa tak, że dostajesz brief albo maila i niby wszystko jest napisane, a jednak nic nie wiadomo. W co drugim zdaniu „synergia”, „customer journey”, „efektywne rozwiązania w duchu proaktywnego podejścia”. I człowiek siedzi, czyta i zastanawia się: okej, ale co my właściwie mamy zrobić?
W takich chwilach wjeżdża Czarek (czyli nasz AI) i dostaje zadanie: „przetłumacz to na prosty, zrozumiały język – tak, żeby było wiadomo, o co chodzi”. I nagle okazuje się, że to wcale nie jest rocket science, tylko kampania, która ma pokazać nowy produkt i powiedzieć klientom, że warto go sprawdzić. Taki tłumacz wewnętrzny to ogromna pomoc, zwłaszcza przed burzą mózgów, spotkaniem zespołu albo pisaniem pierwszych pomysłów. Bo zanim zaczniemy tworzyć, dobrze wiedzieć, co właściwie mamy komunikować i do kogo.
7. Nie wiesz, jak zrobić rzecz X w narzędziu Y? Gdzie marketer nie wie, tam AI pośle
Czasem pracujesz w Figmie, Google Adsie, Lookerze, Webflow, Meta Businessie albo innym narzędziu z siedmioma zakładkami i tysiącem opcji… i nagle coś trzeba ustawić, kliknąć, zmienić – tylko nie do końca wiadomo jak.
Zamiast przekopywać się przez help center albo tracić czas na szukanie odpowiedzi po internetowych zakamarkach, można po prostu zapytać AI i w kilka sekund dostać jasną, zwięzłą instrukcję. Krok po kroku, bez lania wody, bez zbędnego klikania w ciemno.
To świetne rozwiązanie, kiedy nie masz czasu na zgadywanki, a potrzebujesz szybko ruszyć dalej. Nie musisz znać wszystkich funkcji na pamięć, wystarczy wiedzieć, jak skutecznie o nie zapytać!
8. Czarny scenariusz? AI już go napisało
Wszyscy kochamy kampanie, które „się niosą”. Ale czasem niesie się nie to, co trzeba i zamiast lajków, wjeżdża lawina komentarzy, ironicznych duetów na TikToku i postów z hashtagiem #niewypał. Dlatego coraz częściej testujemy odporność komunikacji jeszcze zanim pójdzie w świat. I tu AI robi świetną robotę – potrafi zasymulować scenariusz kryzysowy: negatywną recenzję od influencera, wpadkę w komentarzu, niezrozumiałe hasło, które ktoś przekręci i wypuści w obieg jako viralowy żart.
Taki wirtualny crash test komunikacji to świetne ćwiczenie, bo możesz sprawdzić, co ludzie mogliby źle zrozumieć, jakie emocje może wywołać Twoje hasło albo co się stanie, jeśli ktoś zacznie je interpretować zupełnie inaczej, niż zakładałeś.
Nie chodzi o to, żeby się bać, tylko żeby być przygotowanym. AI podsuwa nieoczywiste scenariusze, które później można przepracować na spokojnie: z zespołem, z PR-em, z klientem. A kiedy coś faktycznie się wysypie – spokojnie, przecież już to przećwiczyłeś!
9. Notatki jak z podręcznika, nie z chaosu myśli
Znasz ten moment, kiedy masz głowę pełną pomysłów, zapisujesz je wszystkie w arkuszu, a potem okazuje się, że wyszedł z tego totalny miszmasz bez ładu i składu? Jedno zdanie to wynik szybkiego brainstormu, drugie to cytat z calla, trzecie to pomysł na hasło, a czwarte… sam już nie wiesz, co miało znaczyć.
W takich sytuacjach AI potrafi zrobić coś naprawdę przydatnego – uporządkować ten chaos w czytelną strukturę. Dzieli notatki na sekcje, dodaje nagłówki, wypunktowania, priorytety. Czasem nawet sam podpowiada, co można rozwijać dalej, a co spokojnie odłożyć na później albo wyrzucić. Co najlepsze, taka wersja może być od razu gotowa do wysłania klientowi. Bez nerwowego dopisywania „jeszcze coś dopracujemy i podeślemy”. Wszystko brzmi spójnie, sensownie i wygląda, jakby pisał to junior, który naprawdę był na spotkaniu, słuchał uważnie i zrobił z tego porządny materiał. 😉
Dla nas to po prostu cyfrowy edytor myśli. Mniej chaosu, mniej straconych wątków, więcej konkretu. I więcej miejsca w głowie na to, co naprawdę ważne!
AI w pracy marketera to nie tylko szybki sposób na post czy poprawki w ofercie. To również świetne narzędzie do kombinowania, testowania, zabawy, szukania nowych tropów lub po prostu ogarniania rzeczy, na które na co dzień brakuje nam czasu. W codziennej pracy bywa copywriterem, redaktorem, asystentem od insightów i testerem odporności psychicznej. Ale nigdy nie chodzi o to, by nas zastąpił – tylko o to, by oddał nam więcej przestrzeni na to, co naprawdę ważne: dobrą ideę, trafny kontekst, twórcze „a może inaczej…”.
A jeśli jeszcze nie zdarzyło Ci się wykorzystać AI w mniej oczywisty sposób, daj mu szansę. Nie musisz od razu pisać manifestu marki w stylu Dostojewskiego. Zacznij od prostego: „Napisz to ładniej”. I zobacz, co się stanie.
A może masz już swój własny, nietypowy sposób na korzystanie ze sztucznej inteligencji w marketingu? Taki, na który nikt inny jeszcze nie wpadł? Napisz do nas i podziel się – z przyjemnością poznamy Twoją perspektywę!